EPITAFIUM LAMENSDORFÓW

Jedna z inskrypcji na bocheńskim cmentarzu żydowskim brzmi:

  • Tu zostali pochowani ojciec i syn jego
  • Lamensdorfowie:
  • Pan Mosze Icchak, syn pana Jechezkiela,
  • dusza jego odeszła 7 dnia od Pesach 695.
  • Pan Jehoszua, syn pana Mosze Icchaka,
  • dusza jego odeszła 2 szewat 704.
  • Niech ich dusze będą związane w wieniec życia.
  • Aby przetrwała pamięć na wieki
  • o małżonce [Mosze Icchaka] Rebece i o córkach ich Gnendil, Rizie i Chaji
  • oraz o małżonce [Jehoszui] Mariem i dzieciach ich Eidl [Adzie] i Perecu,
  • którzy zamordowani zostali przez zbrodniarzy dla Uświęcenia Imienia Bożego.
  • Niech Pan pomści ich krew.

Ta złorzecząca formuła modlitewna, kończąca inskrypcję poświęconą bocheńskiej rodzinie Lamensdorfów, na nagrobkach zaczęła pojawiać się w czasach nowożytnych, w epitafiach przeznaczonych dla ludzi oddających życie za wiarę żydowską. Męczennikami za wiarę obwołano również tych, którzy stracili życie podczas Holocaustu, będącego zagładą całego narodu żydowskiego. Zacytowane w epitafium Lamensdorfów formuły Uświęcenie Imienia Bożego oraz Niech Pan pomści ich krew, występują wielokrotnie w inskrypcjach z bocheńskiego cmentarza żydowskiego. Znajdują się zarówno na nowych nagrobkach, jak i na dodatkowych tablicach fundowanych już po okupacji niemieckiej, a umieszczanych na grobach osób zmarłych jeszcze przed czasem Szoa. Ich celem jest utrwalenie pamięci o tych, którzy stracili życie podczas Zagłady i nie dane im było spocząć we własnym grobie.

Przykładem tego jest rodzinna mogiła Lamensdorfów. Senior rodziny, Mosze Icchak, zmarł 25 kwietnia 1935 roku. Można przypuszczać, że zgodnie z tradycją, w rocznicę śmierci na jego grobie postawiono pomnik. Jednak przeznaczone dla niego epitafium zostało po wojnie zamienione na inne, w którym wspomniany jest nie tylko on, ale i jego bliscy, którzy nie przeżyli Zagłady: syn Jehoszua, spoczywający najprawdopodobniej obok ojca oraz żona, córki, synowa i wnuki. Jehoszua, znany jako Zygmunt Lamensdorf, był jednym z bocheńskich lekarzy. Urodził się wprawdzie w Książnicach (6 lipca 1894 roku), jednak mieszkał w Bochni na ulicy Kazimierza Wielkiego. Podczas okupacji on i jego rodzina trafili do getta.  Ich los był jednak trochę inny, niż los większości bocheńskich Żydów. Gdy na początku września 1943 roku Niemcy zlikwidowali miejscowe getto, Jehoszua Lamensdorf, jego żona oraz córka Ada, wraz z grupą około 200 Żydów, zostali pozostawieni na miejscu, aby porządkować opuszczony teren. Do ich obowiązków należało porządkowanie domów, wyłuskiwanie cennych rzeczy, pochówek ukrywających się osób, zabitych po zdemaskowaniu.

W tym okresie doktor Lamensdorf zachorował; pewnej nocy dostał bardzo silnego ataku serca, jednak jakakolwiek pomoc była niemożliwa, ponieważ w getcie nie było innego lekarza, a o pomocy z zewnątrz nie mogło być mowy. Zmarł 27 stycznia 1944 roku, w pięćdziesiątym roku życia. Oswald Szałowski, uważny obserwator okupacyjnej rzeczywistości Bochni, zanotował wtedy: Umarł tu ostatni żyjący Żyd – inteligent Lamensdorf. O chorobie Zygmunta Lamensdorfa wspomina jego córka, kilkunastoletnia Ada, w liście przerzuconym na aryjską stroną do swojej przyjaciółki. List Ady daje także wstrząsające świadectwo o sytuacji w opustoszałym getcie: Jestem u kresu sił i modlę się o śmierć. (…) tu jest piekło. Żadna powieść nie odtworzy tego co przeszłam! (…) wybacz ten nerwowy list, ale naprawdę jestem u kresu. I nie widzę ratunku. (…) Tu jest robota jeszcze najwyżej na 2, 3 tygodnie. A potem? Wiesz, że oni palą nasze zwłoki na stosach… I ani ślad po nas nie zostaje… Ślad jednak pozostał, w poświęconym rodzinie epitafium.

Tekst w nieco innej wersji był publikowany w „Kronice Bocheńskiej” z września 2004 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *